Czerwiec to mój ulubiony miesiąc w roku. Miesiąc z najkrótszą nocą w roku, którą rozświetla brokat cykat, miesiąc ze szczęśliwą literką „r”, gwałtownymi burzami, szczerzącym się w uśmiechu słońcem i chrupiącymi czereśniami jest po prostu magiczny. Jeżeli środa to taka mała sobota, to ostatni dzień czerwca bez wątpienia można nazwać takim małym sylwestrem.

Urodziłam się ostatniego dnia czerwca. I choć na ten temat w naszej domowej mitologii powstała niejedna legenda, to oszczędzę Wam szczegółów tej historii. Zdradzę tylko, że noc, w trakcie której przyszłam na świat była parna i duszna, personel medyczny świętował akurat imieniny Łucji, a ja okazałam się najdłuższym niemowlakiem na oddziale. Jak to w bajkach bywa — na miejsce przybyły też wróżki, a nawet jedna zła czarownica, przed której złymi mocami uchroniła mnie czerwona kokardka.
W dorosłym życiu już dużo trudniej bronić się przed wiedźmami. Ale to temat na zupełnie inną nie-bajkę. A może nawet na książkę…
Z okazji moich urodzin chciałam Wam w ramach Lekcji pisania zaproponować literacką zabawę w grę skojarzeń. Jest to świetne ćwiczenie dla wszystkich tych, którzy marzą o pisaniu i przelewaniu różnych historii na papier, ale brak im pomysłów. To ćwiczenie pomaga wyzwolić wyobraźnię. Pokażę Wam na czym polega zabawa na przykładzie słowa…
czereśnie
Wypisujemy wszystko, co nam się z danym słowem kojarzy. Najpierw są to hasła, potem wypisujemy też wspomnienia, które to słowo uruchomiło. Zobaczycie, że gotowe opowieści nosimy w sobie, wystarczy jedynie wydobyć je z otchłani umysłu, a potem twórczo wykorzystać, przelewając na papier. Nie mam tu rzecz jasna na myśli pisania biografii, tylko czerpania z własnych zasobów pamięci przy okazji kreowania nowych opowieści. Historie literackie najeżone szczegółami mają w sobie moc, stają się soczyste i działają na wyobraźnię.
Wy możecie wybrać inne słowo. Miło mi jednak będzie, jeżeli w komentarzach dopiszecie swoje własne czereśniowe skojarzenia. Zapraszam do zabawy!
- Kolczyki
- Czerwiec
- Szpaki
- Czereśniowy sad
- Chłopaki-czereśniaki
- Ból brzucha z przejedzenia czereśniami?
- Czereśniowy kompot mojej babci
- Moje dziecięce wyprawy do piwnicy, w której stały zastępy słoików z tym specjałem.
- Mam jedenaście lat, są moje urodziny, jestem na kolonii. Odwiedza mnie mama z tutką czereśni. Próbuję ją przekonać, żeby zabrała mnie do domu. W końcu po moich płaczach ulega, ale z powrotu do domu nie ma radości. Z tego, co słyszę, będę w miasteczku pośmiewiskiem. „Z powodu tego, że nie chciałam zostać na koloniach? Tam naprawdę było nudno” — myślę.
- Słoik z kompotem czereśniowym był panaceum na każde dziecięce zmartwienie. Pamiętam jego migdałowo-słodki smak!
- Taka scenka. Jestem z rodzicami na wczasach w Limanowej. Jest czerwiec. Wychodzimy wieczorem na spacer. W plastikowej miseczce mama niesie umyte czereśnie. Chrupiemy je po drodze. Rodzice są w świetnych nastrojach. Mama kładzie miskę na głowę i idzie wyprostowana jak struna, wzbudzając ciekawość miejscowych. Jest dużo śmiechu i radości.
- Kolejna scenka. Jestem nastolatką. W kuchni na stole stoi olbrzymia emaliowana misa wypełniona po brzegi dojrzałymi czereśniami. Owoce były pewnie kupione z myślą o zrobieniu jakiś pysznych przetworów. Odwiedza mnie kolega, do którego czułam miętę. Sięga do tej michy i częstuje się — oczywiście bez pytania. I jest taki piękny, jedząc pełnymi garściami te nasze czereśnie ?
- Jest rok 2017. Pierwsze czereśnie w tym roku są po 28 zł. Potem tanieją i można kupić kilogram za 18 złotych. Kupuję. Trochę jem, trochę je fotografuję. Są smaczne, ale nie tak jak dawniej. Nie wiem, czy to wina czereśni, czy stępionego zmysłu smaku czterdziestolatki?