Plan B przydaje się wówczas, kiedy wypadamy z torów i nagle znajdujemy się na życiowym zakręcie. A trzeba przyznać, że los bywa przewrotny i pisze scenariusze, których nie powstydziliby się prawdziwi profesjonaliści. Czasem odłącza nam ogrzewanie w środku mroźnej zimy. Wszystko wali się na głowę, kiedy dotykają nas miłosne zawirowania. Czy w ogóle można być przygotowanym na porzucenie, rozstanie albo śmierć? Jedna z bohaterek najnowszego filmu Kingi Dębskiej, mówi, że w życiu zawsze trzeba mieć plan B. W ustach dojrzałej kobiety, zdradzanej żony, a zarazem świeżo upieczonej wdowy brzmi to przekonująco. Czytaj dalej „Plan B – warto go mieć”
Kategoria: Filmy
Monarchia kotów
Niedawno miałam okazję obejrzeć przedpremierowo film „Kedi. Sekretne życie kotów”. Po seansie, który odbył się w klimatycznym kinie Elektronik, czekała na widzów niespodzianka — spotkanie z behawiorystą. Dokument w reżyserii Ceyda Torun przybliża życie kotów mieszkających na ulicach Stambułu i jest niezwykle malowniczym obrazem. Czytaj dalej „Monarchia kotów”
Sumienie milicjanta
Film „Jestem mordercą” w reżyserii Macieja Pieprzycy miał premierę w 2016 roku, ale ja obejrzałam tę produkcję całkiem niedawno, bo przy okazji pokazów filmowych na tegorocznej warszawskiej Script Fieście.
Po seansie czułam się nieco skonfundowana — oglądając wcześniej trailer, spodziewałam się zupełnie innego filmu, a może trafniej: o kimś innym. Choć historia nakręcona przez Macieja Pieprzycę inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, a dokładniej postacią „Wampira” — seryjnego mordercy kobiet, który w latach 70’ grasował na Śląsku, to na pierwszy plan wysuwa się inny bohater — milicjant Janusz Jasiński. W tej roli oglądamy Mirosława Haliszewskiego, a postać Wiesława Kalickiego vel „Wampira” wykreował Arkadiusz Jakubik. Czytaj dalej „Sumienie milicjanta”
Pokot. Recenzja subiektywna
Czym jest „Pokot” w reżyserii Agnieszki Holland i Kasi Adamik? Thrillerem, kryminałem, przypowieścią, parabolą, ekologicznym moralitetem, ekranizacją książki Olgi Tokarczuk, kinem społecznie zaangażowanym, czarną komedią, a może bajką? Nie wiem. Można porównać ten film do „Antychrysta” Larsa von Triera, bo przyroda w nim jest taka surowa, drapieżna, bezwzględna.

Kamasutra po polsku
Widziałam film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” i przyznaję – uwiódł mnie… Po kultową książkę Wisłockiej sięgnęłam jako podlotek. Była to jedna z pierwszych lektur, którą przeczytałam od deski do deski. O samej autorce niewiele wtedy wiedziałam.
Wiele lat później przeczytałam najpierw wywiad, którego udzieliła już jako schorowana starsza pani, a później trafiłam na rozmowę z jej córką Krystyną Bielewicz. Z tych teksów wyłonił się portret niezwykłego człowieka — kobiety z krwi i kości, która nie bała się żyć po swojemu, ale nie była także pozbawiona wad. Dlatego tak bardzo ciekawa byłam filmu, który miał przybliżyć jej historię. I się nie zawiodłam.

Skondensowane zło
Muszę przyznać, że czekałam na film „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” jak na Gwiazdkę – pełna oczekiwań i nadziei, że pod choinką znajdę wreszcie elektryczną kolejkę. Niestety, zamiast elektrycznej dostałam plastikową, z której poodczepiały się wagoniki i każdy pojechał w inną stronę.
Po pierwsze…
kobiety rzeczywiście są w tym filmie niebezpieczne, zepsute do szpiku kości i moim zdaniem w większości wypadków – zwyczajnie głupie. Mamy tu do czynienia ze złem w czystej postaci – bezrefleksyjnym, słabo umotywowanym psychologicznie i skondensowanym. Napisałabym z chęcią, że w tym filmie źli są wszyscy bez wyjątku, ale mijałoby się to z prawdą. Jest przecież poczciwy Gebels (Andrzej Grabowski) i praworządny Majami (Piotr Stramowski).
Po drugie…
film inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami, a sam Patryk Vega przyznaje, że nie zamieścił w nich wszystkich scen, bo były tak brutalne. Chwali się też tym, że dialogi są autentyczne (czytaj: zasłyszane) – i naprawdę tak rozmawiają gangsterzy i policjanci. Wszystko to martwi mnie jeszcze bardziej, bo tym samym reżyser stawia w tym filmie bardzo kiepską diagnozę społeczną. Czy to możliwe, że wokół nas dzieje się tak wiele zła? Patryk Vega nie pozostawia złudzeń, a na dodatek pokazuje policję jako grupę ludzi, którzy wykonują swoją pracę byle jak, od niechcenia, często nie przestrzegają procedur, są przemęczeni i zniechęceni. Ich brak zaangażowania można jednak wyjaśnić faktem, że mało zarabiają – takie wnioski można wysnuć z filmu.
Po trzecie…
gangsterzy za to mają klawe życie – szczęście im sprzyja, prawo im sprzyja, policjanci często także im sprzyjają, a już z całą pewnością niektóre policjantki.
Dialog Gebelsa ze świeżo upieczoną funkcjonariuszką Zuzą (Joanna Kulig) na pewno jest swoistym credo – zarówno psów, jak i gangsterów. Czytaj dalej „Skondensowane zło”
To robota dla dwóch
Co mnie łączy z Bridget Jones
Nałogi? Zero.
Wypalanie tygodniowo jednej paczki papierosów marki Lucky Strike o wyjątkowo wyszukanym jagodowo-mentolowym aromacie na spółkę z Panem Alter Ego nie może mieć przecież znamion nałogu, co najwyżej fanaberii.
Status singla? Nie bardzo. Jest przecież Pan Alter Ego i Pan Super Ego. Jest więc ich w sumie dwóch. A trójka – to już przecież tłum.
Wiek? Noszę go jak koronę. Ale rzeczywiście, dostrzegam subtelnie podobieństwa. Symptomy dobrze maskowanej desperacji u niemal czterdziestoletniej starej panny.
A poważnie. Podobnie jak Bridget Jones nie skupiam się na minusach. Jest tyle plusów 😉
Trzecią odsłonę losów Bridget Jones obejrzałam w doborowym towarzystwie super koleżanki. Taki babski wieczór to dla mnie rzadkość. Zapomniałam już, że pogaduchy i kawa to doskonałe remedium na wszelkie troski. Na seans wybrałyśmy się, będąc już w doskonałych nastrojach. Wiedziałam, że nic nie zmąci mi humoru: ani ludzie głośno siorpiący colę, ani film, który nie pretenduje do miana kina moralnego niepokoju, więc może nie sprostać moim wyrafinowanym gustom. Ale okazało się, że twórcom udało się unieść temat czterdziestolatki na życiowym zakręcie.
Początkowo śmiałam się z pewną dozą nieśmiałości, nie nadążając za resztą rozchichotanej sali. Poczucie dezorientacji trwało jednak krótko. Już po kilku minutach udało mi się zsynchronizować moje rechotanie z wybuchami salw śmiechu widowni. I muszę przyznać, że Bridget Jones jeszcze nigdy nie była aż tak zabawna. Owszem – pierwsza część: Dziennik Bridget Jones – trzymała poziom i była przekomiczna, ale druga odsłona: W pogoni za rozumem nieco mnie rozczarowała. Myślę, że dobra zabawa to zasługa Sharon Maguire, która reżyserowała właśnie pierwszą i trzecią część tej dziewczyńskiej komedii.