Jeżeli nie znajdziemy wydawcy, który zechce wydać nasze dzieło, ponosząc wszystkie koszty tego przedsięwzięcia, to będziemy musieli wziąć sprawy we własne ręce. Możemy zdecydować się na self-publishing (wydajesz książkę sam) albo znajdujesz wydawcę, który wyda twoje dzieło ze współfinansowaniem, czyli jeżeli dołożysz się do tego interesu. O tym, jakie są plusy i minusy obu opcji pisałam w poprzedniej lekcji. Niezależnie od tego, który z tych wariantów wybierzesz, na wydanie książki musisz znaleźć fundusze. Ale wcześniej warto wiedzieć, co należy wziąć pod uwagę, robiąc kosztorys.
Jeżeli chodzi o koszty wydania książki w ramach self-publishingu to warto uwzględnić następujące rzeczy:
koszty związane z przygotowaniem książki do druku:
– korekta/redakcja (to dwie różne rzeczy i nie róbmy tego samemu, nawet jeżeli skończyliśmy polonistykę. Nasz tekst warto powierzyć profesjonaliście, który spojrzy na niego świeżym okiem )
– projekt okładki
– ewentualnie: ilustracje
– redakcja techniczna
– skład i łamanie
Koszty związane z przygotowaniem e-booka:
Jeżeli wcześniej przygotowywaliśmy wersję książki do druku, to rzecz jasna część kosztów już odpadnie. Jeżeli skład do wersji papierowej był zrobiony porządnie to można go wykorzystać też do ebooka. W takim wypadku trzeba uwzględnić tylko koszt konwersji tekstu do formatów cyfrowych EPUB i MOBI.
Koszty związane z drukiem zależą od wielu czynników i co tu kryć – od drukarni, którą wybierzemy.
Na co należy zwrócić uwagę, robiąc kosztorys:
Ile stron będzie mieć książka?
Jaki format?
Na jakim papierze ją wydamy?
Jaką wybierzemy okładkę – miękką czy twardą? Ze skrzydełkami, czy bez…
Czy książka będzie mieć ilustracje? Czy będą one kolorowe?
Jaki rodzaj druku wybierzemy?
A przede wszystkim – jaki będzie nakład książki. Czym więcej sztuk zamawiamy w drukarni, tym koszty są mniejsze. Najdroższe są książki drukowane na żądanie (pojedyncze egzemplarze zamawiane np. na prezent, dla rodziny), nieco taniej wychodzi druk niskonakładowy (300-500 sztuk), a najtaniej wysokonakładowy, zwany też offsetowym (powyżej 1000 egzemplarzy). Nie będę teraz robić skomplikowanych obliczeń, bo to temat na osobny post.
I teraz pozostaje zasadnicze pytanie, skąd zdobyć fundusze na wydanie naszego wiekopomnego dzieła?
Ale na ten temat napiszę już w kolejnej LEKCJI PISANIA.
Hmmm…. ja mam mieszane uczucia z tym całym self-publiszyngiem 😉 Temat jest mi kompletnie obcy, ale myślę, że ja bym się jednak postarał wydać (gdym miał co wydawac 🙂 tradycyjną metodą… to znaczy poprzez wydawnictwo, gdzie ktoś profesjonalnie oceni, czy to, co mam – ma jakąś wartość. Samemu można się nieźle rozczarować. Jak to często w życiu bywa…. Ale to tylko mój punkt widzenia 🙂
A czytałeś moją poprzednią Lekcję pisania? Tam właśnie poruszam ten temat i piszę o plusach i minusach obu opcji. I jestem podobnego do Ciebie zdania – że warto najpierw spróbować rozesłać tekst do wydawnictw, żeby ktoś to profesjonalnie ocenił. Niestety, prawda jest taka, że do wydawnictw przychodzi setki manuskryptów i na ten profesjonalizm też już nie można liczyć, bo część tekstów nawet nie jest czytana. Nie demonizujmy zatem self-publishingu 😉
Nie będę robił kryptoreklamy, bo nie o to chodzi, ale jest pewna drukarnia w województwie mazowieckim, która drukuje książki w dowolnych formatach i niskich nakładach w cenie druku wysokonakładowego. Bierze się to z tego, że mają dużo zleceń i bardzo kondensują czas obsługi. Minusami, jakie z tego wynikają są: fakt, że trzeba wiedzieć konkretnie czego się chce, mieć dopracowany projekt na tip-top i szybko zapłacić z góry, bo nie ma możliwości wzięcia faktury z powiedzmy dwumiesięcznym okresem zapłaty.
Natomiast tendencja jest taka, że cena druku spada. Jeżeli mamy swój projekt okładki, sami połamiemy tekst i złożymy, a co najważniejsze, mamy pomysł na skuteczną promocję i dystrybucję, to koszt wydawniczy robi się stosunkowo niewielki. Oczywiście nie dotyczy to pozycji typu albumy itp., tutaj koszt druku jest kosmiczny w porównaniu do książek w miękkiej oprawie, drukowanych na papierze offsetowym albo ecobook’u, bez ilustracji w środku. W takim wypadku udaje się nawet zejść poniżej 5 pln netto za sztukę.
Dzięki za cenny komentarz! Byłam jakiś czas temu na spotkaniu autorskim z panią, która sama wydała swoją książkę i rzeczywiście – bodajże przy nakładzie 2 tysięcy egz. wyszło jej po 5 zł. Z tego co mówiła – nakład sukcesywnie sprzedawała, oczywiście z zyskiem.
A zakładając, że reszta kosztów wliczonych w sprzedaż nakładu (promocja, kanały dystrybucji itd.) to następne 5 pln na sztuce, można zaproponować bardzo konkurencyjną cenę. Sprzedając „z bagażnika samochodu”, jak to robiła na początku chociażby Bonda, po 20 PLN za książkę, to przy obecnych cenach w księgarniach prawie darmo, a mamy już 100% zysku do wkładu (oczywiście minus podatek :().
Chętnie poznam kulisy wydawania książek. Daj znać o kolejnej części:)
Praktyczne i przydatne, dzięki! ?
Bardzo dobry temat, natomiast uważam, że tego typu wpisy powinny być dłuższe. Bo takie kompendium wiedzy w jednym miejscu było by o wiele bardziej wartościowe.
Ale i tak wielki plus 🙂
Dziękuję Mateusz za sugestię. Ale ja celowo zrobiłam ten wpis krótki. Początkowo było w nim więcej materiału, ale uznałam, że lepiej podawać go w małych częściach, żeby nie mieszać tematów – robienia kosztorysu wydania książki z tematem finansowania wydania. Nie wiem, czy widziałeś mój poprzedni wpis na ten temat. Jeżeli nie to zapraszam.
Bardzo przydatny wpis, Kinga. Jeśli uda mi się coś napisać i nikt nie będzie chciał tego wydać, w co niestety, nie wątpię, to sama się za to wezmę :).
A ja własnie sądzę, że na Twoją książkę szybko znajdzie się wydawca!
Ciekawy temat, mam nadzieję że osoby szukające porady w tej kwestii trafią na tego bloga bo z pewnością będzie dla nich przydany ! 🙂
Przydatne i konkretne rady, zwłaszcza że coraz więcej osób decyduje się wydawać samemu.
Dobrze trafiłam. Być może wasze rady mi się przydadzą 🙂 Dziękuję!
A proszę! Bardzo się cieszę! Wypatruj kolejnego wpisu z tej serii. Już niedługo napiszę o tym, jak można sfinansować wydanie książki 🙂
Może kiedyś ta wiedza się przyda. Dziękuję za te informacje. 🙂
Dziękuje za ten wpis! Myślimy o wydaniu książki – może Pani wpis na blogu to taki malutki pierwszy krok! Żeby zapoznać się ze wszystkim krok po kroku!